Rywalki - Kiera Cass

Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2014, Tytuł oryginału: Selection, Liczba stron: 336


"Czasami, aby coś ukryć, najlepiej robić to na oczach wszystkich"

Kiedy młode dziewczęta z całego kraju otrzymują od księcia list z zaproszeniem na Eliminacje, większość z nich nie posiada się z radości. Jednakże America nie jest zachwycona perspektywą zamieszkania w pałacu - oznacza to dla niej rozłąkę z rodziną i sekretną miłością, Aspenem. Jednakże chęć finansowego wspomożenia rodziny bierze górę i dziewczyna bierze udział w castingu. Zostaje wybrana do grona trzydziestu pięciu kandydatek na żonę dla księcia Maxona i kolejne miesiące spędzi wśród arystokracji, smakując dostatniego życia i zabiegając o względy młodego królewicza. I choć dla Ami nie jest to spełnienie marzeń, z każdym dniem spędzonym w pałacu odkrywa coraz więcej zalet czarującego Maxona. Wyścig po koronę czas zacząć!

"Rywalki" - ciężki temat. Powieść stanowi pierwszy tom serii, którą uwielbiają nastolatki na całym świecie (i które oskalpują mnie za tę recenzję). Wprawdzie moje nastoletnie lata już za mną, ale postanowiłam sprawdzić, o co tyle szumu. Niestety nie znalazłam w książce niczego nowatorskiego, co nie znaczy jednak, że cały cykl od razu spisuję na straty. 

Już od pierwszych stron powieści rzucił mi się w oczy dobrze znany z literatury młodzieżowej motyw kastowych podziałów społeczeństwa i głównej - walczącej - bohaterki. America była dla mnie taką trochę pozbawioną charakteru Katniss Everdeen, którą zmuszono nie tylko do porzucenia rodziny i ukochanego, ale również do walki o konkretne trofeum. W przypadku bohaterki "Igrzysk śmierci" było to własne życie i wieczna chwała; w sytuacji Ami - względy księcia Maxona i korona. Podobieństw można zresztą znaleźć dużo więcej: ukochany Ameriki, Aspen swoim ubóstwem, pracowitością i oddaniem rodzinie przypomina "igrzyskowego" Gale'a; America rywalizuje (choć walką na śmierć i życie nazwać tego nie można) z grupą dziewcząt z innych, wyższych i bogatszych kast, a książę Maxon ma równie wielkie serce co poczciwy Peeta Mellark. Analogiczne rozwiązania - zwłaszcza w kontekście motywu społeczeństwa kastowego - można odnaleźć w "Niezgodnej" Veroniki Roth. 

W przeciwieństwie do wymienionych wyżej innych popularnych młodzieżowych serii w "Rywalkach" nie porwali mnie bohaterowie. Kreowana na silną osobowość America dość szybko mięknie w swych przekonaniach i zadomawia się w pałacu. Równie prędko w jej brzuchu pojawiają się motyle na widok uroczego księcia, choć kilkadziesiąt stron wcześniej wyznawała miłość aż po grób Aspenowi, by za chwilę znów przypomnieć sobie nie tylko o nim, ale również o celu, który od początku przyświecał jej w Eliminacjach. Reasumując: bohaterka popada ze skrajności w skrajność. Dla mnie było to męczące. Żałuję też, że autorka po macoszemu potraktowała pozostałe kandydatki. Nie oczekiwałam, że opowie mi trzydzieści pięć fascynujących historii, ale mogła stworzyć co najmniej o pięć więcej ciekawych osobowości i pokazać nie tylko strategię złośliwej Celeste i słodkiej Marlee. Najbardziej jednak przewidywalną postacią był dla mnie sam książę Maxon - trzymany od dzieciństwa pod kloszem (stąd początkowo nieśmiały w kontaktach z dziewczętami), pachnący, ulizany i ociekający lukrem. Zresztą przewidywalność to chyba największa bolączka tej książki. Nie trudno było wskazać kandydatki, które królewicz wybierze do ścisłej Elity i myślę, że pomimo uczuciowych zawirowań głównej bohaterki i "wejścia smoka" Aspena do pałacu, jestem w stanie już po lekturze pierwszego tomu serii wskazać Jedyną. 

Żeby jednak nie obrzucić tej książki całkowicie przysłowiowymi pomidorami, muszę podkreślić, że opcja "odgrzewanego kotleta", tj. społeczeństwa kastowego, okazała się wbrew pozorom najciekawszym elementem powieści. Autorka bardzo ciekawie przedstawiła ośmiostopniowy podział społeczeństwa na grupy, które odróżniał nie tylko status materialny, ale również wykonywany przez członków danej kasty zawód. Gdzieś głęboko w tle możemy również dopatrzeć się wątku politycznego. Cały motyw rebeliancki i historia młodego państwa Illea, choć potraktowany nieco po macoszemu, jest jak najbardziej na plus.

Podsumowując, "Rywalki" mimo wszystko mnie zawiodły. Lubię literaturę młodzieżową, ale wymagam od książek tego gatunku tego samego, co od każdej powieści - dobrze skonstruowanych psychologicznie postaci, osadzonych w ciekawych realiach. Otrzymałam niestety tylko drugi element układanki. Rozumiem natomiast, dlaczego nastolatki tak chętnie sięgają po tę lekturę. Historia Kopciuszka i miłosne trójkąty od zawsze się sprzedają, a okładka książki jest jedną z ładniejszych, jakie widziałam. Choć po lekturze pierwszego tomu nie mam dużego parcia na kolejne części, z pewnością w przyszłości po nie sięgnę. Liczę na rozwinięcie wątku politycznego i mam nadzieję, że rywalizacja kandydatek Elity nabierze właściwego tempa, a wszystkie chwyty staną się dozwolone.

Ocena: 5,5/10

Komentarze