Kobieta w oknie - A.J. Finn

Wydawnictwo W.A.B., Rok wydania: 2018, Tytuł oryginału: The Woman in the Window, Liczba stron: 416


"Szaleństwo jest wtedy, Fox - przypomniał mi Wesley, parafrazujący Einsteina - kiedy wielokrotnie powtarzasz tę samą czynność, za każdym razem oczekując innego rezultatu." 

Anna Fox - niegdyś: żona i matka, psycholog dziecięcy; obecnie: cierpiąca na agorafobię alkoholiczka i lekomanka, która każdy dzień spędza na podglądaniu sąsiadów przy pomocy aparatu fotograficznego. Kiedy do pobliskiej kamienicy wprowadzają się Russellowie, Anna skupia na nich całą swoją uwagę. Pewnego dnia, zerkając w okna ich domu, jest świadkiem niepokojącego zdarzenia, które zapoczątkowuje w jej życiu szereg przerażających incydentów. Sen czy jawa? Prawda czy fałsz? Wytwór wyobraźni czy koszmarna rzeczywistość? 

"Kobeta w oknie" to z pewnością jeden z najgłośniejszych bestsellerów tego roku, a jej autor - A.J. Finn - był jedną z "gwiazd" minionych Warszawskich Targów Książki. Ponieważ książka zrobiła wśród czytelników istną furorę, musiałam sprawdzić, o co tyle szumu. Niestety po raz kolejny przekonałam się, że mój książkowy gust nie poddaje się najnowszym masowym trendom ;)

Kiedy zapoznałam się z okładkowym opisem fabuły od razu pomyślałam: "Oho, kolejna "Dziewczyna z pociągu"". Niewiele się pomyliłam, gdyż Anna Fox do złudzenia przypominała mi Rachel Woods - niegdyś kobietę sukcesu, która przegrała życie: straciła rodzinę, pracę, sięgnęła po leki i alkohol, żyła cudzym życiem zamiast własnym, była świadkiem czegoś, co nie było przeznaczone dla jej oczu, myląc rzeczywistość z fikcją. Nie jest tajemnicą, że A.J. Finn zmaga się z chorobą dwubiegunową i z pewnością cząstkę siebie przeniósł na karty debiutanckiej powieści, kreując postać głównej bohaterki. Miało być interesująco, a mimo wszystko wyszedł powtórnie odgrzany kotlet

Miałam potężny problem, żeby wciągnąć się w fabułę powieści. Zdarza się, że dana historia nie pochłania czytelnika od samego początku, a dopiero po kilkunastu czy kilkudziesięciu stronach. "Kobieta w oknie" w zasadzie w ogóle mnie nie wciągnęła. Zmagałam się z tą książką prawie miesiąc, rozważając definitywne porzucenie jej czytania. Przede wszystkim męczyła mnie główna bohaterka i jej niekończące się myśli. Anna cierpi na agorafobię - lęk przed otwartą przestrzenią, przez co nie opuszcza swojego domu. Akcja toczy się zatem w jednym miejscu, a ponieważ bohaterka jest samotna, raczej nie miała z kim porozmawiać, co implikuje niewielką ilość dialogów. Cała historia rozgrywa się przede wszystkim w jej głowie, przez co akcja jest jednostajna. Co więcej: poza jednym, kluczowym dla fabuły zdarzeniem oraz zakończeniem, absolutnie nic się w powieści nie dzieje! Poziom napięcia był dla mnie zerowy! To jedna wielka, nudna gmatwanina myśli samotnej lekomanki i alkoholiczki. 

Plus dla autora za retrospekcje. Prawdę mówiąc przeszłość Anny i geneza jej stanu psychicznego interesowała mnie najbardziej, choć dość szybko domyśliłam się prawdy na temat rozpadu jej rodziny. 

W ciekawy sposób autor wykreował również główny obiekt obserwacji głównej bohaterki - rodzinę Russellów. Niemalże do ostatniej strony nie domyśliłam się jaką tajemnicę skrywają nowi sąsiedzi Anny Fox. 

Mimo tego zakończenie nie zaskoczyło aż tak bardzo; jest co najwyżej przyzwoite. Przede wszystkim coś się dzieje - akcja wychodzi poza wyznaczone jej ramy: poza sypialnię, kanapę w salonie i biurko, tj. miejsca, w których główna bohaterka zwykła przesiadywać i rozmyślać przez 400 stron powieści. Niemniej jednak w mojej ocenie rozwiązanie zagadki okazało się przekombinowane i troszkę mnie rozczarowało. 

Niewiele osób pewnie się ze mną zgodzi, ale "Kobieta w oknie" jest typowym przykładem sukcesu doskonałego marketingu - przereklamowana do granic możliwości. Twórcy ekranizacji mają przed sobą nie lada zadanie. Mam nadzieję, że uda im się zbudować choć minimum napięcia, którego tak bardzo zabrakło w powieści. 


Ocena: 3/10

Komentarze