Labirynt duchów - Carlos Ruiz Zafón

Wydawnictwo Muza, Rok wydania: 2017, Tytuł oryginału: El Laberinto de los Espiritus, Liczba stron: 896


"- Skąd pani wie to wszystko?
- Czytam książki. Niech pan kiedyś spróbuje, polecam."

Odnalezienie ministra kultury, Mauricio Vallsa to sprawa najwyższej wagi państwowej. Rozwikłanie zagadki jego zniknięcia przypada w udziale Alicji Gris - pięknej, inteligentnej, bezkompromisowej agentce do zadań specjalnych. Wszystko wskazuje na to, że odpowiedzi należy szukać w przeszłości ministra oraz w jednej z powieści hiszpańskiego wyklętego autora, Victora Mataixa z serii "Labirynt duchów". Alicja wraz z przydzielonym jej do zadania partnerem podąża do Barcelony, a jej losy krzyżują się z rodziną Sempere. Kobieta podąża śladami przeszłości najznamienitszych pisarzy Hiszpanii i krok po kroku poznaje makabryczną prawdę o ludziach z samego szczytu władzy.

Na świecie są różne rodzaje książek. Obok niektórych przechodzimy obojętnie; inne zachęcają nas tytułem, nazwiskiem autora lub okładką. Część z nich opowiada historie, które są dla nas jednorazową przygodą; do nielicznych tytułów zafascynowani wracamy po kilka razy. Są również takie książki, które pozostawiają w naszym życiu trwały ślad - uczą, bawią, wzruszają do łez. Dla mnie taką pozycją jest właśnie "Labirynt duchów", a zarazem cały cykl "Cmentarz Zapomnianych Książek".

Jestem wielbicielką twórczości Zafona. Uwielbiam go za niebanalne historie, magiczne opisy hiszpańskich zakątków, piękny dobór słów i naukę zawartą na kartach jego powieści. Każdy poprzedni tom serii "Cmentarza..." czytałam z wypiekami na twarzy, próbując wraz z bohaterami poskładać historię rodziny Sempere i Pisarzy Wyklętych w jedną logiczną całość. 

Na "Labirynt duchów" czytelnicy musieli czekać aż 6 lat. Zafon zafundował nam opasłe tomisko. Kiedy wzięłam je do ręki, zastanawiałam się, co jeszcze mogą kryć te karty -  wydawało mi się, że do zamknięcia całej sagi pozostało tak niewiele. Powiem Wam jedno: nie mogłam bardziej się pomylić. 

Dla stałych czytelników Zafona nie będzie zaskoczeniem, że autor po raz kolejny oprowadza nas po cudownej powojennej Barcelonie. Godzinami mogłabym wędrować po jej uliczkach! Czwarty i ostatni tom całego cyklu "Cmenatarza..." jest wielowątkowy, albowiem stanowi swego rodzaju "klamrę", spinającą wszystkie poprzednie części serii. W książce pojawiają się, bądź to w akcji głównej, bądź we wspomnieniach bohaterów, wszystkie dobrze już znane  stałym czytelnikom postacie. Jeżeli po lekturze poprzednich tomów Zafon pozostawił Was z kilkoma znakami zapytania, możecie być pewni, że w "Labiryncie duchów" znajdziecie wszystkie odpowiedzi. Mam wielki szacunek do autora za to, że genialnie pozamykał wszystkie wątki, w zasadzie nie pozostawiając czytelnika z domysłami. Mnie najbardziej interesowały dalsze losy pisarza Davida Martina, ponieważ do tej pory najbardziej z całego cyklu zaintrygowała mnie "Gra Anioła". Otrzymałam to, czego chciałam.

W "Labiryncie duchów" poznajemy również kilka nowych postaci. Moje serce skradła bez dwóch zdań główna bohaterka - Alicja Gris. Piękna, inteligentna, oczytania i niezależna - uwielbiam motyw silnej kobiety w literaturze. Prawdę mówiąc, podczas lektury identyfikowałam się nieco z tą bohaterką. Nie żebym chciała sobie schlebić; nie przeżyłam również w dzieciństwie takiej traumy, jakiej doświadczyła Alicja, ale jesteśmy do siebie podobne charakterologicznie. To sprawiło, że niesamowicie zżyłam się z tą postacią.

Zafon, podobnie jak w "Cieniu wiatru" obmyślił genialną zagadkę, którą krok po kroku czytelnik rozwiązywał wraz z głównymi bohaterami. Prawda na temat działalności Mauricio Vallsa i innych ludzi z wyższych sfer okazała się wstrząsająca i wywołała u mnie cały wachlarz uczuć - od oburzenia po smutek, żal i współczucie. Ogromne emocje towarzyszyły mi również podczas śledzenia dalszych losów rodziny Sempere, albowiem światło dzienne ujrzały łamiące serce sekrety.

W "Labiryncie duchów" każdy znajdzie coś dla siebie - kryminał, romans, akcję, historię. Dla mnie to coś więcej niż zwyczajna książka. To hołd, który Carlos Ruiz Zafon oddał słowu pisanemu i czytanemu, pisarzom i czytelnikom. Autor udowodnił, że literaci dzięki książkowej spuściźnie żyją wiecznie, zaś ten, kto czyta książki, żyje podwójnie. Jestem dumna z tego, że czytam i że przy pomocy mojej domowej biblioteczki mogę uratować choć garstkę tytułów od zapomnienia. Dla takich uczuć opłacało się czekać 6 lat na najnowszą powieść hiszpańskiego autora!

Ocena: 10/10


PS. Myślę, że wiem, gdzie w tym roku spędzę urlop - Barcelona zawładnęła moim sercem!

Komentarze