Pierwszy śnieg - Jo Nesbø

Wydawnictwo Dolnośląskie, Rok wydania: 2014, Tytuł oryginału: Snomannen, Ilość stron: 432


"(...) jeśli się czegoś szuka, łatwo jest przeoczyć coś ważnego. Opróżnij mózg. Zrozumiesz, czego szukasz, kiedy to znajdziesz" 

Komisarza Harrego Hole'a od samego początku zaintrygował nadesłany mu list, którego autor podpisał się jako „Bałwan”. Kiedy w Oslo spada pierwszy śnieg, a tego samego dnia znika kobieta, policjant  zaczyna dostrzegać podobieństwa pomiędzy zaginięciem, a dawnymi, niewyjaśnionymi sprawami - zaginiona jest mężatką, zaś w pobliżu jej domu pojawił się charakterystyczny bałwan. Harry podejrzewa, że to robota seryjnego mordercy, który od lat działa według tego samego schematu. Giną kolejne kobiety, a komisarz wdaje się w morderczą grę z zabójcą...

Jo Nesbø to gorące nazwisko wśród skandynawskich powieściopisarzy kryminałów. Tym bardziej jest mi wstyd, że do tej pory nie przeczytałam ani jednego tytułu, który wyszedł spod jego pióra. „Pierwszy śnieg” to debiut Jo Nesbø w moim czytelniczym dorobku. Nie będę ukrywać, że do sięgnięcia po ten akurat tytuł zachęciły mnie zwiastuny ekranizacji (polska premiera miała miejsce 13.10.2017 r.). Ponieważ kryminał/thriller to mój ulubiony książkowy (i nie tylko!) gatunek i przeczytałam wiele bardzo dobrych powieści, poprzeczka dla pana Nesbø była zawieszona naprawdę wysoko. Czy „Pierwszy śnieg” sprostał moim wymaganiom?

„Sprostał” to za mało powiedziane. Ta książka jest fenomenalna - od doskonałej fabuły, przez psychologię postaci i wątki prywatne bohaterów, po motywy zbrodni i rozwiązanie zagadki. I to nieustające napięcie, które czułam podczas czytania! Ale może po kolei...

Co łączy tajemnicze zaginięcia kobiet z Oslo i okolic? Po pierwsze: każda z kobiet jest zamężna i ma dzieci; po drugie: w miejscu zaginięcia zawsze pojawia się bałwan; po trzecie: sprawca uaktywnia się wraz z nadejściem pierwszego śniegu. Proste? Tylko z pozoru. Poza płcią i posiadaniem dzieci zaginionych kobiet nie łączy nic, a morderca nie zostawia żadnych śladów. Kiedy policja odnajduje pierwsze ciała zaginionych, okazuje się, że zabójca  morduje w iście bestialski sposób. Harry Hole ma wrażenie, że morderca nie tylko prowadzi prowadzi z nim okrutną grę, w której stawką są kolejne ofiary, ale również zna każdy szczegół jego życia. Kiedy komisarz wpada na pierwszy trop, rozjusza sprawcę, a zbrodnia zaczyna gonić zbrodnię. Emocji i zwrotów akcji jest bez liku, a Nesbø sprytnie myli tropy i co rusz podsuwa czytelnikowi pod nos nowego podejrzanego. Przyznam, że udało mu się mnie zwieść kilka razy! Autor w genialny sposób buduje napięcie. Już na same słowa „kolejny bałwan” po ciele przebiegały mi ciarki. I choć w pewnym momencie grono osób zamieszanych w zbrodnie Bałwana wydaje się niezliczenie szerokie, a zagadka mocno się komplikuje, Nesbø na sam koniec serwuje nam logiczne rozwiązanie, podparte retrospekcjami. Wówczas czytelnik dochodzi do wniosku, że tożsamość mordercy jest mu znana od pierwszych stron książki. Istny majstersztyk!

Oczarowali mnie bohaterowie stworzeni przez Nesbø. Komisarz Harry Hole z pewnością zająłby wysoką pozycję w rankingu „Moich ulubionych detektywów”. Uwielbiam mroczne, zamknięte w sobie dusze z problemami. Hole jako arogancki i nieprzystępny gbur i alkoholik doskonale wpisuje się w ten schemat. Wbrew pozorom przyjemnie jest „siedzieć” w jego głowie, bo ma nieprzeciętny detektywistyczny umysł. Interesujące jest również jego życie prywatne – dzieciństwo (choć wspomniane jedynie zdawkowo) oraz relacje z Rakel i Olegiem to wątki, które wyjątkowo mnie zaciekawiły. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że „Pierwszy śnieg” jest tylko jedną z książek z całego cyklu o śledztwach Harrego Hole'a. Poza tym niezwykle ciekawą w mojej ocenie postacią okazała się tymczasowa partnerka komisarza – Katrine Bratt. Od początku czułam, że policjantka coś ukrywa, a wrażenie silnej kobiety to tylko fasada, za którą kryje się mroczna historia. W tym zakresie autor również mnie nie zawiódł – obecność Bratt w książce logicznie wpisuje się w całą fabułę. 

Warto również pochwalić autora za styl pisania – rzeczowy i zwięzły. Nesbø zachował równowagę pomiędzy opisami a dialogami. Kompozycja tekstu w formie części/rozdziałów i krótkich podrozdziałów powoduje, że akcja ma dobre tempo. Wprawdzie książkę czytało mi się dosyć wolno, ale duża liczba osób podejrzanych i związanych z tym informacji sprawiała, że nie chciałam pominąć żadnego szczegółu. Autor mistrzowsko – w odpowiednich momentach – zamieścił w powieści retrospekcje, których nie było wiele, ale miały donośne znaczenie dla fabuły. Czytelnik dowiadywał się z nich szczątkowych informacji na temat  wcześniejszych zbrodni Bałwana; nie zdradzały one jednak dużo. Dzięki temu powoli można było dopasowywać kolejne elementy układanki, a na ostatnich kartach książki doznać spektakularnego olśnienia co do osoby mordercy. Punkt kulminacyjny powieści oraz jej zakończenie było epickie i stanowiło kwintesencję morderczej gry Hole'a z zabójcą.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam tak doskonały kryminał, jak „Pierwszy śnieg”. Jeśli Camilla Läckberg jest królową skandynawskiego kryminału, na tronie obok niej jako król powinien zasiadać Jo Nesbø. Wiem, że będę kontynuować swoją przygodę z tym autorem i już nie mogę się doczekać, kiedy kolejna powieść trafi w moje ręce.

Na koniec dodam tylko, że po przeczytaniu powieści w te pędy poszłam do kina, aby obejrzeć jej ekranizację i... osobiście bardzo się rozczarowałam. Jest to zaledwie luźna adaptacja tej genialnej książki, która bardzo odbiega od tego, co stworzył Nesbø. Myślę, że nawet jeśli obejrzymy film w całkowitym oderwaniu od książki – nie nastawiając się na zbieżności fabularne obu utworów – wypada on niezwykle słabo jako kryminał sam w sobie. Książkę gorąco polecam; film – niekoniecznie.

Ocena: 10/10

Komentarze