Elita, Jedyna - Kiera Cass

Wydawnictwo Jaguar
1. Elita, Rok wydania: 2014, Tytuł oryginału: The Elite, 
Liczba stron: 
 328
2. Jedyna, Rok wydania: 2014, Tytuł oryginału: The One
Liczba stron: 320

"Ponieważ teraz należałam do niego. Wiedziałam to. Nigdy nie byłam niczego tak pewna"

"Złam mi serce. Złam je tysiąc razy, jeśli zechcesz. Możesz z nim zrobić, co chcesz, bo należy do Ciebie [...] Będę cię kochał do ostatniego tchnienia. Każde uderzenie mojego serca jest twoje"


Spośród trzydziestu pięciu dziewcząt, które przybyły do pałacu, zostało tylko sześć. Do Elity trafiła również America, która nie jest pewna swoich uczuć względem księcia Maxona. Dziewczyna wciąż pamięta o Aspenie - swojej pierwszej miłości, który jako książęcy gwardzista wciąż jest w pobliżu. Atmosfera wśród kandydatek robi się coraz bardziej napięta. Nie słabną również rewolucyjne nastroje w społeczeństwie Illei...

I w zasadzie w tych kilku zdaniach można by streścić całą fabułę zawartą na 648 stronach kolejnych dwóch tomów uwielbianego przez nastolatki cyklu "Selekcja". Postaram się jednak napisać coś więcej...

Doszłam do wniosku, że jestem już stara, bo Kierze Cass nie udało się rozkochać mnie w swojej twórczości. W ogólnym rozrachunku - po lekturze 3 części historii Ameriki - "Selekcja" to dla mnie jedna wielka mydlana opera. Maxon, Aspen, Maxon, Aspen; może jednak Maxon; albo nie - Aspen. Już dawno żadna postać żeńska nie irytowała mnie tak bardzo jak niezdecydowana i infantylna Ami. Chwila, w której w końcu dokonała wyboru była dla mnie wybawieniem od jej ciągłych sercowych rozterek i związanych z tym, powtarzających się przez 3 tomy jak zacięta taśma magnetofonowa, myśli. Najgorsze jednak jest to, że o ile bohaterka dowiodła prawdziwości swoich uczuć księciu i jego poddanym, o tyle mnie absolutnie nie przekonała. W ogóle nie czułam chemii pomiędzy Ameriką a Maxonem. Nie rozumiałam zresztą, jak można zakochać się w facecie, który jednocześnie spotyka się z kilkoma innymi kobietami i każdej wciska kit. Wiem, jaka była idea Eliminacji, ale skoro książę już po kilku spotkaniach z Ami w zasadzie zadeklarował jej uczucia, mógł prędzej dokonać wyboru, a nie zabawiać się kosztem wszystkich dziewcząt. Pewnie dlatego liczyłam na to, że Amerika dokona innego wyboru - dzięki temu historia nie byłaby tak sztampowa.

Fabuła ciągnęła mi się niemiłosiernie, jak flaki z olejem. Uważam, że wiele fragmentów było niepotrzebnych, a Ami miała co najmniej o jeden cały tom za dużo czasu na rozmyślania o swoich uczuciach - nuda, nuda, nuda.

Żeby jednak nie zmiażdżyć tej serii kompletnie, dodam kilka słów o tym, co postrzegam na plus. Z pewnością jest to wątek rebelianckiej walki o wyzwolenie z sideł monarchii i zburzenie idei społeczeństwa kastowego. W pierwszym tomie cyklu autorka delikatnie nakreśliła ten temat, pozostawiając jednak spory niedosyt. Cieszę się, że rozwinęła tę kwestię w kolejnych książkach, ponieważ podział społeczeństwa na klasy społeczne to temat, który zawsze mnie interesował, podobnie jak walka z dyktaturą. Podobał mi się fragment trzeciej części powieści, w którym akcja na chwilę przeniosła się poza mury zamku, ponieważ fabuła w końcu nabrała tempa. Na plus oceniam również rozwinięcie wątków pozostałych uczestniczek Eliminacji, a przynajmniej tych, które znalazły się wśród Elity. To była przyjemna odskocznia sercowych problemów głównej bohaterki.

Muszę także ukłonić się w stronę wydawnictwa, ponieważ okładki cyklu są jednymi z najładniejszych, jakie kiedykolwiek widziałam!

Nie dziwi mnie to, że nastolatki kochają tę serię. Gdybym była o kilkanaście lat młodsza, z pewnością również byłabym zauroczona, ponieważ mogłabym identyfikować się z główną bohaterką i jej problemami. Nie uważam cyklu "Selekcja" za kompletną porażkę; po prostu tego typu literatura dla młodzieży już mnie nie przekonuje - zabrakło oryginalnej fabuły.

Ocena: 5/10

Komentarze