Ruchome piaski - Malin Persson Giolito

Wydawnictwo Czarna Owca, Rok wydania: 2017, Tytuł oryginału: Störst av allt, Liczba stron: 456


"Każda miłość jest największa tylko do czasu, gdy ważniejsze staje się coś innego"


Osiemnastoletnia Maria (Maja) Norberg od kilku miesięcy przebywa w areszcie, gdzie czeka na wydanie przez sąd wyroku. Jest oskarżona o zabójstwo swojego chłopaka i najlepszej przyjaciółki oraz o podżeganie do strzelaniny i masowego zabójstwa w szkole, do której uczęszczała. Choć opinia publiczna już dawno wydała wyrok skazujący, opowiedziana przez Maję historia stawia okoliczności zdarzenia w zupełnie nowym świetle. 

Winna czy ofiara? To pytanie czytelnik zadaje sobie podczas lektury "Ruchomych piasków". Przyznam szczerze, że choć na ostatnich kartach powieści sąd wydaje wyrok w sprawie Mai, ja do tej pory nie rozstrzygnęłam o jej winie. Opowiedziana przez dziewczynę historia i motywy jej działania spowodowały u mnie moralny dylemat i dlatego nie potrafię ocenić jej jednoznacznie, co w istocie sprawia, że książkę należy sklasyfikować jako bardzo dobrą powieść psychologiczną i społeczny dramat

Autorka "Ruchomych piasków" podejmuje trudny - aczkolwiek niezwykle "na czasie" - temat zamachu z użyciem broni palnej dokonanego przez nastolatków w szkole. O tym, kto był strzelcem czytelnik dowiaduje się już na samym początku powieści. Sekwencja zdarzeń jest prosta: Sebastian (chłopak Mai) oddaje  strzał w kierunku nauczyciela oraz kolegów Dennisa i Samira; następnie zaś Maja zabija swoją przyjaciółkę Amandę i Sebastiana, za co trafia na ławę oskarżonych. Wiemy zatem, kto zabił kogo i w jaki sposób to zrobił; nie wiemy tylko dlaczego

Narracja w powieści prowadzona jest przez główną bohaterkę, Maję. Czytelnik poznaje ją w chwili,  w której rozpoczyna się przeciwko niej proces przed sądem. Wydarzenia, które są przedmiotem postępowania sądowego poznajemy w retrospekcjach, mających w zasadzie postać wspomnień i przemyśleń Mai. A uwierzcie mi - dziewczyna naprawdę dużo myśli, a czytelnik dosłownie "siedzi w jej głowie"! Stąd w książce niewiele jest dialogów, przeważają opisy, co w mojej ocenie stanowi minus, ponieważ miałam wrażenie - zwłaszcza w pierwszej jej połowie - że powieść niemiłosiernie się dłuży. Maja zresztą dość swobodnie, na zasadzie skojarzeń, przechodzi od luźnych myśli o przysłowiowej pogodzie do wspominania zdarzeń, wskutek których została aresztowana. Informacje na temat przyczyn zamachu są zatem czytelnikowi dozowane odpowiednimi partiami, co zapewne miało wywołać efekt ciągle utrzymywanego napięcia, jednak według mnie trochę "poszarpało" najciekawsze elementy historii, przez co niekiedy trudno było ustalić chronologiczny porządek zdarzeń. Muszę jednak ukłonić się przed autorką, która - podobnie jak ja - z wykształcenia jest prawnikiem. Świetnie opisała szwedzką procedurę karną, o której niewiele wiedziałam do czasu lektury powieści. 

Nie polubiłam głównej bohaterki. W moich oczach Maja to rozpieszczona, samolubna, przemądrzała i kompletnie nieasertywna dziewczyna, która tańczy tak, jak zagrają jej rówieśnicy, próbując się do nich dostosować. Prawdę mówiąc Maja jest nijaka i może właśnie taką autorka chciała ją stworzyć, gdyż złożona osobowość to domena chłopaka Mai - Sebastiana. To on jest słońcem w małej społeczności miasteczka, w którym rozgrywa się akcja, zaś pozostali bohaterowie to jedynie statyści - gwiazdy i planety, które wokół niego krążą z uwielbieniem w oczach. Przystojny, nieprzyzwoicie bogaty, przebojowy, niezależny, a do tego urządza najlepsze imprezy w mieście. Wydawałoby się, że Sebastian również dla Mai stał się wszechświatem. Sama bohaterka wielokrotnie się zarzekała, jak bardzo go kochała. W mojej ocenie nie była to jednak wielka miłość, a jedynie ta nastoletnia, niedojrzała. I zdecydowanie toksyczna, ponieważ sam Sebastian był toksyczny. Maja szybko się nim znudziła; on zaczął traktować ją przedmiotowo, a mimo to istniała między nimi swoista nierozerwalna i niezrozumiała dla otoczenia więź. To ten rodzaj wzajemnego uzależnienia, który może doprowadzić wyłącznie do tragedii. I w zestawieniu z rodzinnymi problemami Sebastiana w istocie do niej doprowadził.

Co skłoniło tych dwoje do sięgnięcia po broń i wypalenia w kierunku nauczycieli i kolegów ze szkoły? Tego rzecz jasna nie zdradzę. Nie napiszę również, jaki wyrok zapadł w sprawie Mai. Przyznam jednak, o czym wspomniałam już wyżej, że jako czytelnik mam problem z jej osądzeniem. Być może nie miała zamiaru, działa w afekcie lub w obronie własnej i w tym zakresie przepisy mogą ją chronić, jednakże w aspekcie moralnym nie ulega wątpliwości, że swoim niedojrzałym zachowaniem przyczyniła się do tej masakry. Była jednym z ogniw całego łańcucha zdarzeń i według mnie nie próbowała ugasić pożaru, a wręcz odpalała kolejne lonty. Nie piętnuję jej całkowicie, bo próbowała pomóc Sebastianowi w rozwiązaniu jego problemów, ale myślę, że użyła niewłaściwych metod.

Pomimo drobnych mankamentów, które cechują "Ruchome piaski", to naprawdę dobra książka. Lubię kiedy powieść zmusza mnie do myślenia, do głębszej refleksji, serwując moralnie dwuznaczne historie. W tym zakresie recenzowana powieść spełniła w całości moje oczekiwania. Tym bardziej ciekawi mnie, jak wypadnie jej serialowa ekranizacja, która od dziś dostępna jest na platformie Netflix. Widziałam zwiastuny i teasery i rozpoznałam wiele scen, które pojawiły się w książce. Zapowiada się obiecująco!


Ocena: 8/10

Komentarze